Bronisław Maj:
(…) Ten wspaniały niezwykły tom tworzą cztery – całkowicie różne językowo, na innych oryginalnych poetyckich pomysłach zbudowane – części. „Kwestionariusz Ondrusowki”, którego bohaterem jest poeta i poezja sama; barokowe i „Sępio-Szarzyńskie” z ducha – „Zdania i uwagi o śmierci niechybnej”; zapis roku „2020” w kosmicznej, ogólnoglobowej i jednocześnie najosobistszej perspektywie; i wirtuozowskie „Sonety hybrydowe i piekielne”, napisane po pierwszym, w 2014 roku dokonanym najeździe Rosji na Ukrainę, które czytane dziś, po 24 lutego, wydają się jakby były pisane jutro, i są prawdziwie wstrząsające… Cztery odmienne poematy, cztery języki, a przecie czujemy najoczywistszą substancjalną jedność tej Księgi (…).
Zbigniew Machej, 2020, Stowarzyszenie Pisarzy Polskich – oddział Łódź, Łódź 2021.
Agnieszka Kosińska:
(…) Zwraca uwagę różnorodność formy, której nie boi się Muszalik, i która bardzo mu się udaje: każdy prawie wiersz jest inny. Forma współgra z tematem, i, nie waham się użyć tego wyrazu, wielka miłość do historii i literatury, dodaje ostrogi. Najmocniej wybrzmiewa mi Miłosz, ale to, podejrzewam, moje skrzywienie, a jeśli Miłosz, to i wielcy poeci Ameryki, i polski romantyzm i jego ulubieni poeci (Iwaszkiewicz).
Znalazł Michał Muszalik ton i skrót, i styl, co powoduje, że jego opowieść przylega do młodego życia autora, prawnuka poetki Gertrudy. Teraz, kiedy płyty tektoniczne historii ruszają się na naszych oczach, opowieść Muszalika, jeśli tak można rzec, autentycznieje z dnia na dzień (…)
Michał Muszalik: Hotel Globo, Biblioteka Śląska, Katowice 2012.
Marek Zagańczyk:
Dorota Szatters korzysta z wierszy, aby przybliżyć to, co kruche, schowane za zasłoną. Jej poetycki świat ma swoje źródło w niepewności. Szatters idzie w swoich wierszach sama, boleśnie sama i tylko czasami dobiera sobie jako towarzyszy tej niemal dantejskiej podróży przez ziemię jałową kilkoro poetów wybranych ze szczególną starannością. Podąża ramię w ramię przez „żółtą mgłę”, „przez żółty dym” z Eliotowskim Prufrockiem. I niemal powtarza za nim to pełne ciekawości i zwątpienia pytanie: „Czy się odważę, czy się ośmielę”. Z Emily Dickinson dzieli samotność i miłość, najczęściej niemożliwą, czasami podziwia Verlaine’a. Wchodzi w świat wiary, ale tak, aby niczego w nim nie przewrócić, aby niczego nie zniszczyć, nie skalać pewnością zadufanych wyznawców. Odsłania przed nami obrazy Zagłady i mękę Ukrzyżowania. Jest poetką zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu. Poetką bolesnej natury i dającej choćby cień nadziei wysokiej kultury. Ale przede wszystkim interesuje ją los słów.
Dorota Szatters, Jerozolima. Fragment większej całości, Biblioteka Śląska, Katowice 2021.
Anna Legeżyńska:
(…) Psalmiczność tej poezji wyraża się w postawie gotowości przyjęcia wszystkich przejawów istnienia i wszystkich form uczestnictwa w scenariuszu życia. W polskiej liryce współczesnej tylko dwie poetki tak bezwarunkowo obdarowały istnienie wdzięcznością: Julia Hartwig i właśnie Adriana Szymańska. Przy wszystkich odmiennościach artystycznego wyrazu, także przy istotnej różnicy rodzaju religijności, obie wyznaczyły poezji tę samą powinność: pochwałę istnienia. W dobie narastających, niebezzasadnych przecież nastrojów katastroficznych takiej twórczości bardzo, bardzo, bardzo potrzeba.
Adriana Szymańska, Zielone rolety, Państwowy Instytut Literatury, Warszawa 2021.
Anna Legeżyńska:
Bodaj głównym tematem tego zbioru wierszy jest izolacja. Dosłowna – sanitarna, wymuszona przez zarazę i egzystencjalna, przynosząca poczucie samotności w świecie ponowoczesnym. To brzydki świat: pełen brudu, śmieci, rozkopów. Zdehumanizowany. Aleksander Wierny przedstawił sugestywny obraz naszej cywilizacji w fazie granicznej, protokatastroficznej. Ozdrowieniec, everyman stąpa po ziemi świadom iluzoryczności ozdrowienia: „wierzę że będzie lepiej ale wiem że nie” (Mnc, 18). Co jest silniejsze – wiedza czy wiara? Rozum podpowiada, że nadciągającej katastrofy nic nie zatrzyma. Wiara karmi się nadzieją… Gdzie bije jej źródło? Może wskazuje je powtórzona fraza: a love supreme (najwyższa miłość) Miłość, niekoniecznie w ewangelicznym rozumieniu, bo chodzi także o odzyskanie umiłowania świata – miejsca, gdzie jednorazowo istniejemy (…).
Aleksander Wierny, Małe nowe ciała, Wyd. Galeria sztuki Współóczesnej BWA, Olkusz 2021.
Orfeusz Mazurski
Jarosław Ławski:
(…) Barbarzyńca nadchodzi z Północy: z Suwałk, gdzie urodził się 26-letni Michał Fałtynowicz, z Gdańska, gdzie studiuje, pracuje i żyje, z Białegostoku, gdzie poczciwa Książnica Podlaska im. Łukasza Górnickiego wydała jego Traktat barbarzyńcy, wcale nie bojąc się, że publikuje tomik współczesnego Herostratesa. Barbarzyńcy lgną do literatury: ci z ogrodów Herberta, czuli po Hrabalowsku (starsi nawet od czułego narratora), oczekiwani-dzicy jak u Kawafisa, poeci-rozbójnicy, jak w tradycji arabskiej Szanfary, i ci wciąż kolejni, inni, zawsze u bram imperium, w zasięgu oka, gdy wojna, rewolucja, kataklizm. Skąd tylu ich w literaturze? Co znaczy przywołanie tej tradycji dziś? Wybierając, zderzając słowa „traktat” i „barbarzyńca” Fałtynowicz wie, co robi. Koncept służy poecie do krzesania ironii, a może raczej ironiczności podszytej czuciem dramatu życia, lecz jeszcze nie jego tragiczności (…).
Michał Fałtynowicz, Traktat barbarzyńcy, Książnica Podlaska im. Łukasza Górnickiego, Białystok 2021.